czwartek, 15 grudnia 2011

łzy w niebie.

-,- Tak, od jakiegoś czasu sobie to wmawiam: 





Dzisiaj mamy już czwartek. Kolejny dzień tego zjebanego tygodnia, kolejny dzień, dzięki któremu jesteśmy coraz bliżej śmierci, a może przez niego? Czas bardzo szybko zmierza. Rodzimy się, najlepsze chwile naszego życia to beztroskie dzieciństwo poświęcone zabawie, poznawaniu świata i ludzi. Dorastamy, mamy coraz więcej problemów, uświadamiamy sobie, że mogliśmy wiele rzeczy zrobić inaczej, by w inny sposób to wpłynęło na nasze życie, ale jest już za późno. Zamartwiamy się, żyjemy w ciagłym stresie, przeraża nas jutro. To co nas czeka, chcemy by kolejne tygodnie przychodziły coraz szybciej. Ale jaki w tym jest sens? Cały sens istnienia nie opiera się na tym, by ciągle przejmować się sprawami, których i tak nie zdołamy zmienić. Musimy pogodzić się z tym jak jest, wykorzystać ten czas, który dał nam Bóg i niczego nie żałować. Przede wszystkim nigdy nie mozemy się poddawać. Wiem, czasami jest trudno, bardzo trudno. Niektórym ludziom ciężko zrozumieć, że życie ma się tylko jedno i to czego się nie zrobi teraz, nie zrobi się nigdy. Zmierzam do tego, by 'żyć tak jakby jutro miałby skończyć się świat'. Ukrywanie swoich uczuć w niczym nie pomaga, nie lepiej wydusić to wszystko z siebie? I wrzucić na luz ? Po przemyśleniu pewnych spraw, które niekoniecznie korzystnie wpłynęły na moje życie, stwierdziłam, że nie żałuję tego co zrobiłam. Okej, było wiele przypałów i pewnie będzie. Jednak z czasem przechodzi to w niepamięć, i teraz można to wspominać z uśmiechem na twarzy. 


Mam ochotę pójść na koncert i postaram się by dostać się tam, nie zwarzając na parę ludzi ;]
Zaraz biorę się za sprzątanie a potem sie zobaczy.


A to ballada, którą ostatnio ciągle słucham i nie moge sie od niej oderwać.  Napisana przez Erica Claptona. Piosenka opowiada o bólu, który czuł Clapton, kiedy w 1991 roku jego czteroletni syn wypadł z okna z 53 pietra.  
Smutne, ale takie rzeczy zdarzają się codziennie. Może to będzie trudne, ale trzeba godzić się z takimi sytuacjami i żyć dalej. 




Ostatni dzień.



Świst wiatru, spadające z nieba płatki śniegu.Kiedyś rodzice opowiadali Nam, że to aniołki trzepią pierze, dziś nawet ona w to nie wierzyła , wieczna marzycielka , nigdy nie stąpała mocno po ziemi , tonęła w złudzeniach że życie jest nieprzyzwoicie piękne , jest darem który chciała wykorzystać jak najlepiej. Wszystko się zmienia kiedy nadchodzi dorosłość , kiedy kolejny raz świat serwuje nam cała gamę szaro-burych odcieni życia.
Spoglądała nerwowo na zegarek, czas płynął jakby w zwolnionym tempie , czekała na wyrok czekała na wyniki badań , miała podejrzenie raka. W jednej chwili świat jej się zawalił , tą chwilą był moment kiedy usłyszała diagnozę. Jak miała żyć dalej , chemia, szpital i przygnębiający widok chorych ludzi , czasami śmiertelnie. Spojrzała na lekarza z niedowierzaniem, w głowie ironicznie śmiech mówił "to jakiś żart, to nie może być prawda."A jednak...
Kolejnego dnia Zuza miała stawić się w szpitalu ,jak powie to rodzicom, chłopakowi, co ze studiami z jej wymarzoną Architekturą wnętrz . 
Wyszła szybkim krokiem ze szpitala i usiadła na ławce, łapiąc powietrze , oparła głowe o kolana , bała się, co jeśli przegra tę walkę , co z nią będzie co z Maćkiem , co z planami .Tak kochała życie.
Spojrzała w niebo , płatki śniegu opadały na jej twarz i topiły się spływając po policzku wraz z łzami.
Wstała i idąc do kościoła pomyślała, że Bóg coś jej w ten sposób przekazuje , że sprawdza jej wolę życia , która przecież była ogromna. Spojrzała na krzyż i wyszeptała "Nie poddam się."
Kolejnego dnia w szpitalnej sali leżała jednak uśmiechnięta i pogodna , wszyscy dziwili się jej optymizmowi.Maćkowi było trudno nie rozumiał skąd u niej ten spokój.Spojrzała na niego uśmiechem i chwytając jego dłoń powiedziała :
-Kochanie to nie mój czas , muszę walczyć. A jak mam walczyć kiedy przestane się śmiać i z grobową miną będę patrzeć na każdy dzień jako ostatni. Mam tyle rzeczy do zrobienia i przecież nie mogę Cię tutaj samego zostawić. Wspieraj mnie, a wszystko będzie dobrze.
Spojrzał na nią i pocałował w czoło, mówiąc jak bardzo ją kocha.
Nie przegrała tej walki, jej wiara uczyniła ją silną, nie tylko na czas walki ale na całe życie. Dwa lata później wyszła za mąż za Maćka , a w słowach jej przysięgi zawarte były słowa "I spędzić z Tobą każdy dzień, tak jakby miał być ostatnim." 


I o to chodzi. ; )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz