wtorek, 8 listopada 2011

Nie jestem w stanie myśleć, a co dopiero mówić o tym co niedawno się wydarzyło. Dlatego, że nie mam żadnej osoby, której mogę o tym opowiedzieć, zaufać, napiszę to tu. Chociaż wiem, że i tak tego nikt nie czyta, ale będzie mi lżej. Nie, w takiej sytuacji nie może być lżej. Nie może być dobrze... Nigdy. Zdarza sie że osoby umieraja, gnią w wypadkach czy też popełniają samobójstwa. Życie jest tak nie przywidywalne, że nie jesteśmy w stanie ocenić co może się stać. Ale ja sie kurwa pytam, dlaczego akurat tu? Dlaczego kurwa zawsze ja cierpię ? Moi najbliżsi ? Dlaczego akurat oni mieli dzisiaj ten wypadek... Dlaczego ona nie żyje..To zmienia całe nasze życie. Nie, kurwa czas nie leczy ran. Tych ran nie da sie wyleczyć. One sie nie zagoją...Nikt mi nie powie, że mnie rozumie, że wie co teraz przęzywam. Możecie mnie wytykać palcami, mówić, że jestem dziwna. Ale na prawdę, nikomu nie życzę takiego życia jak moje. Po tym jak zobaczyłam moją matkę wymiotującą, zdałam sobie sprawe jak jest źle. Wrecz masakrycznie. Wiem też, że mamy tylko siebie i musimy sie wspierać, bo innego rozwiązania nie widzę. Moja psychika nie jest w stanie tego wytrzymać, ale musze...muszę być. Żyć dla niej.
Zacznę od tego, że matka z tomkiem wyszli do kina. Po jakimś czasie tomek wpadł do mieszkania, rzucił sie na kanape i dziwnie sie zachowywał. Ogarnęła go panika, płacz... to przerażenie, strach jakie widziałam w jego oczach jest nie do opisania. Nie miałam pojecia co mam zrobić. Stałam jak wryta, bałam sie oddychać. Matka weszła z tekstem, że magda nie żyje. Nagle zobaczyłam całe swoje życie,Kolejne pare minut stałam, nie ruszając sie i patrząc na to co sie dzieje przed moimi oczami.. Nie wierzyłam. Po chwili usiadłam, zaczełam płakać, trząść się, nie mogłam złapać oddechu. Tak, tomek pojechał do poznania po swoją córkę, która własnie straciła matke i jeszcze o tym nie wie. Tak, zamieszka z nami. Tak, nikt nie wie co z tego wyniknie. Ja mam zrytą psychikę, już nie mowie o tym dziecku. To ile ona już przeszła w swoim życiu tyle chorób, problemów z rodziną to i tak ją podziwiam. Jest zamknięta w sobie, ale to nie znaczy, że nie jest dziewczynką, która tak jak wszystkie dzieci chcę odzczuwać ciepło rodzinne, miłość i być osboą potrzebną. Nie mam pojecia jak to będzie, gdzie będziemy mieszkać, jak kurwa... Nowe otoczenie, nowa szkoła, nowa rodzina, śmierć matki... Ona nie da rady, nie oszukujmy sie. My z nią nie damy rady...
Już się uspokoiłam po tym, jak przez pół godziny stałam z wtuloną matką, które uświadamiała mi jak bardzo zniszczyła mi życie...że zawsze przez nią cierpiałam. Po raz pierwszy w życiu jest mi jej szkoda. Dziwne uczucie. Kiedy już była szansa na to, że ułoży sobie w końcu życie i będzie szczęśliwa, wszystko musiało sie spieprzyć. Sama żałuje, że wyszła za mąż. Ale nie mamy innego wyjścia, teraz nie możemy zostawić tomka samego w takiej sytuacji... Chociaż jest opcja że kazde z nich bedzie chciało dobra dla swojego dziecka, bo tak bedzie to wszystko runie. Bedą cocraz bardziej oddalali się od siebie... aż w końcu to co do siebie czują zniknie. Potem zacznie się obwinianie kto jest winny.. kto to spieprzył...

Nowy świat. Nowe życie. Nowa rodzina. Nowe podejście do świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz